O samotności"... Czujesz się osamotniony. Postaraj się odwiedzić kogoś, kto jest jeszcze bardziej samotny."
Izolacja prowadzi do cierpienia, choroby i przedwczesnej śmierci. Izolacja jest zabójcza nawet dla osób zdrowych.
Tematem historii wszystkich ludzi cierpiących na wszelkie schorzenia jest brak kontaktu z ludźmi, z naturą. Największy wpływ dla zdrowia ma relacja z ludźmi.
Nie ma znaczenia, kim jest druga osoba, kobieta czy mężczyzna, ile ma lat. Ważne, że można do niej pójść i być z nią szczerym, jeśli tylko to możliwe. I jeśli ta druga osoba nie użyje cię do swoich celów.
Dzisiejsze społeczeństwo nie sprzyja bliskości. Pozna się kogoś, jest miły, miła, ale zaraz odchodzi. Po co na stałe kimś sobie głowę zawracać, jest tyle spraw, nowych ludzi...
Tak naprawdę wszyscy jednak potrzebujemy tej drugiej osoby, tej bliskości, kontaktu.
Bliskość to zaufanie. To jedna z podstawowych potrzeb człowieka. Szybciej się podnosimy po upadkach i zawodach. Jest to dla naszej psychiki uzdrawiające.
Bezdomni"W tych budo-namiotach żyją ludzie przez cały rok, zimą i latem. Jeden z nich ma nawet odmrożone nogi i z bólem się porusza. Niech te zdjęcia będą dla nas wezwaniem, by coś zrobić dla ludzi z ,,pobocza drogi”. Taki jest ich świat Samotność ma wiele twarzy"Ludzie są bardziej samotni niż się wydaje". Ta wypowiedź pewnego doświadczonego duszpasterza może nastroić melancholijnie. Żyje się tak po prostu, z dnia na dzień, i sądzi się, że wszystko jest w najlepszym porządku. Ale pozory mylą. Od czasu do czasu jest się zaskakiwanym zdarzeniami, które świadczą o czymś zgoła przeciwnym. W rubryce "zaginieni" jednego z dzienników można było przeczytać, co następuje: Pan Wagner (nazwisko zmienione) zalegał z opłatami za gaz i wodę. Nie płacił także za prenumeratę swojej gazety. Pisemne upomnienia pozostawały bez odpowiedzi. W końcu przy użyciu siły wyłamano drzwi do jego mieszkania. Wtedy milczenie tego człowieka wyjaśniło się. Pan Wagner leżał martwy na kanapie. Nikt za nim nie tęsknił, nikt nie zwrócił uwagi na jego nieobecność. Pan Wagner nie mógł dojść do ładu ze swoim życiem. Żonę stracił jakiś czas temu, syn mieszkał daleko i nie troszczył się o ojca. W wielkim domu czynszowym 70-letni rencista nie miał nikogo, z kim mógłby porozmawiać. Samotność, lodowaty chłód otoczenia, milczące mijanie się w pośpiechu - staruszek nie mógł już tego wszystkiego wytrzymać. Nerwy nie wytrzymały, zaszył się w swoim mieszkaniu. Doświadczył na własnej skórze tego wszystkiego, co pewien samotny człowiek wyraził kiedyś tymi słowami: "Nigdzie człowiek nie jest tak samotny, jak pomiędzy ludźmi". Jak zmarł? - nie wiadomo. Gdy wdarła się do niego policja, był już martwy. Urzędy zwróciły na niego uwagę, ponieważ nie płacił rachunków. Pan Wagner został przez swoje otoczenie całkowicie zapomniany. To wydarzenie nie jest niczym wyjątkowym. Ciągle zdarza się, że ludzie leżą gdzieś całe tygodnie, nawet miesiące, aż natkną się na nich przedstawiciele prawa. Na cmentarzach są groby bez nazwisk, bez daty urodzenia i śmierci - i to wszystko w wieku kartotek i formularzy, komputerów i elektronicznego przetwarzania danych. Można popaść w przerażenie czytając w gazecie, co następuje: gdzieś na nasypie kolejowym znaleziono zwłoki mężczyzny. Policja ocenia jego wiek na 18-20 lat. Żadnych dokumentów! Do dziś nie wiadomo, kim jest, czy stał się ofiarą wypadku, czy samobójstwa. Pochowano go na małym wiejskim cmentarzyku, jak chrześcijanina. Policja nie mogła ustalić jego nazwiska. Sprawdzono wszystkie meldunki o zaginionych, żaden nie dotyczył nieznajomego. Człowiek może żyć, umrzeć, zniknąć bez śladu w aktach, nie będąc przez nikogo zauważony ani opłakiwany. W naszych czasach - z ich pośpiechem i zabieganiem - gdy tak się przyzwyczajamy do niezwykłych zdarzeń, że przestają zwracać naszą uwagę, kusi, żeby szybko zapomnieć o tego rodzaju wypadkach i przejść do porządku dziennego. Ale tego nam nie wolno. Jest niezmiernie ważne, żeby zastanawiać się nad takimi wydarzeniami. (Fragment z książki "Poszukaj Samotnego", wydawnictwo Benedyktynów - Tyniec ) Ludzie skazani na milczenieŚmierć 70-letniego rencisty albo młodego mężczyzny na nasypie kolejowym to alarmujące sygnały, świadczące o często nieznośnej i niewyobrażalnej wręcz samotności, w jakiej dziś żyje wielu ludzi. Samotność przybrała obecnie przerażające rozmiary. Fizycznie ludzie przybliżają się coraz bardziej, ich serca jednak oddalają się od siebie. Znajomości się urywają. Wprawdzie każdy człowiek żyje wśród wielu innych, ale pomiędzy nimi może być bardzo samotny i nawet nie ma z kim porozmawiać. Czujesz się samotny, pozbawiony kontaktu z ludźmi. Żyjesz jak na wyspie, bez jakiejkolwiek łączności ze stałym lądem, gdzie są ludzie. Nie ma mostów, kursujących regularnie statków z przyjaciółmi na pokładzie. Masz wprawdzie najemcę, który przychodzi czasem w sprawie czynszu. Masz piekarza, mleczarza, sprzedawczynię w sklepie, żeby nie umrzeć z głodu. Masz listonosza z twoją rentą i z rachunkami za gaz i prąd. Ale nie masz przyjaciół. Jakże wielu ludzi ma wrażenie, jakby brakowało im gruntu pod nogami! Kto wiele przebywa z ludźmi, może zaobserwować, jak niektórzy siedzą w swoich pokojach, czekają, wciąż czekają, czy przypadkiem ktoś sobie o nich nie przypomni, nie zadzwoni do drzwi albo nie wykręci ich numeru telefonu. Ale zazwyczaj nikt nie przychodzi. Słuchawka spoczywa na widełkach. Nie ma nikogo, kto chciałby się z nimi zadawać, nikogo, kto chciałby okazać im trochę serca. Ci ludzie popadają powoli, ale nieubłaganie w izolację. Telewizja może wprawdzie przepędzić nudę na parę godzin, ale człowiek potrzebuje więcej niż tylko obrazów i rozrywki. Któż mógłby mieć tym ludziom za złe, że któregoś dnia zaczynają szukać ucieczki w alkoholu, który obiecuje chwilowe szczęście, znieczulając i pozwalając na zapomnienie. Ale te próby powodują zamiast upragnionego szczęścia - lukę w doznaniach. Każda z nich jest bolesna i pozostawia po sobie głód zmian i jeszcze silniejszych bodźców. Zrozumiałe, że ci udręczeni ludzie pewnego dnia spuszczają żaluzje i siedzą zamknięci na cztery spusty. Nic o nich nie słychać, nic do nich nie dociera. Ten bieg rzeczy może mieć różne przyczyny. U współmałżonków zazwyczaj zaczyna się od tego, że jedno nie mówi drugiemu o tym, co go nurtuje. Dlaczego? Może on czuje się lepiej w kręgu znajomych niż w domu, a ona przyzwyczaja się z czasem do tego, że ciągle zostaje sama w domu. W pewnym momencie obojgu wydaje się, że już nie potrafią się kochać. Cóż za fatalny bieg rzeczy! Są ludzie, którym samotność tak dokuczyła, że ich siły są na wyczerpaniu, a w głowie kołacze im się już tylko jedna myśl: żeby tak już skończyć z tym życiem! Nie mogą i nie chcą dłużej znosić tego stanu i wielu z nich rzeczywiście ze sobą kończy! Samotność stała się raną w ich sercu. W Ulm przed paru laty pewna 54-letnia kobieta, pielęgniarka z zawodu, rzuciła się z siedemdziesięciometrowej wieży katedry. Przyjechała z prowincji i miała zamiar, jak donosiła prasa, wybrać się do psychiatry. Na ten krok już się nie zdobyła. Była przygnębiona i nie widziała wyjścia z sytuacji. Nikt nie wie, co się w niej działo, gdy kupowała bilet wstępu na wieżę. Są - jak można by wnioskować - sytuacje w życiu, które człowieka przerastają. Rozum przestaje dyktować postępowanie, wola jest sparaliżowana. Dociekliwe badania psychologiczne z pewnością mogą rzucić nieco światła na łańcuch przyczyn, który prowadzi do tego stanu. Ale nie wszystko da się naświetlić za pomocą diagnoz i analiz. Osamotnienie doprowadziło wielu ludzi do ostateczności. Samotność ich zrujnowała, sprawiła, że ich życie stało się jałowe i nieznośne. Musieli znosić samych siebie bez możliwości porozmawiania z kimkolwiek. Ponieważ w sobie nie znajdowali ukojenia, szukali go u innych, ale bezskutecznie. Ilu próbowało odebrać sobie życie, ale w ostatnim momencie odstąpiło od zamiaru - nie wiadomo. "Jestem zrozpaczona - napisała pewna kobieta - świetnie mi szło, przeszłość jak w powieściach. A teraz? Samotna, opuszczona, nie nadająca się do niczego. Moim pocieszeniem są myśli samobójcze. Nie mam nikogo. A ci, których mam, troszczą się tylko o pieniądze." Życie stało się dla tej kobiety - i wielu innych - drogą krzyżową! (Fragment z książki "Poszukaj Samotnego", wydawnictwo Benedyktynów - Tyniec ) Czym jest samotność?Wtajemniczeni twierdzą, że samotność jest we współczesnym społeczeństwie problemem pierwszoplanowym. Jednakowoż wyobrażenia dotyczące samotności są w znacznej mierze nieostre. Ktoś może być samotny, ale nie czuć się osamotniony. Ktoś inny przeciwnie - czuje się osamotniony, mimo że nigdy nie jest sam. "Sam" (samotny) i "osamotniony" nie oznaczają więc tego samego. Phil Bosmans potwierdza to, pisząc: "Można być samotnym, nie czując się osamotnionym. Możesz nigdy się nie żenić i czuć się szczęśliwie i bezpiecznie. A możesz się ożenić, mieć wokół siebie wielu ludzi i czuć się jak odludek". Czym jest samotność? Dla lepszego zrozumienia naszych wywodów musimy postawić tutaj to pytanie. Na początek należy zasadniczo stwierdzić: samotność jest nieodłączną częścią ludzkiej natury i egzystencji. Być osobą oznacza być samotnym, samodzielnym. Obie te rzeczy są nierozłączne: jak głowa i twarz, rower i łańcuch, maszyna do pisania i taśma. Często samotność odczuwana jest jak ciężar, jak ból, jak coś, co należy szybko usunąć. Kto tak myśli, ten nie rozumie problemu. Samotność nie oznacza od razu osamotnienia. Wielu ludzi szuka samotności, odczuwa ją jako dar. Być dla siebie, należeć tylko do siebie samego, mieć czas dla siebie, przynajmniej przez parę godzin nie być obciążonym, móc poświęcić się własnym myślom, robić to, na co się ma ochotę - to wszystko rzeczywiście sprawia, że samotność jest darem. Jak cenną rzeczą jest dla człowieka samotność, wyraża w pełni krótkie zdanie teologa i filozofa Romano Guardiniego (1885-1968): "Prawdziwości mowy należy uczyć się w milczeniu i samotności." To oznacza: wszystko, co wielkie i ważne w ludzkim życiu, rośnie w samotności, tam, gdzie jest się ze sobą sam na sam, gdzie można wrócić do samego siebie, otoczyć się ciszą. Czym innym jest osamotnienie. O nim właśnie jest ta broszurka. Jest to samotność, która wymknęła się spod kontroli, karykatura samotności, wewnętrzne cierpienie. Samotność, która staje się męką, przekleństwem. "Samotni dojrzewają, osamotnieni marnieją" - mówi się słusznie. W samotności w sensie "osamotnienia" człowiek zrywa mosty i zasklepia się sam w sobie. Niebezpieczny proces! Osamotniony staje się sam dla siebie wielkim i jedynym tematem życia. W tym procesie dzieje się rzecz przerażająca; w osamotnieniu człowiek traci wewnętrzną samotność - opanowany nieustanną myślą, jak tu utrzymać samego siebie. Samotny (w sensie pozytywnym) porzuca siebie i zdobywa wszystko; osamotniony próbuje zatrzymać siebie i wszystko traci, zgodnie z sensem słów Pana: Ten, kto kocha swoje życie, traci je, a kto nienawidzi swego życia na tym świecie, zachowa je na życie wieczne (J 12,25). Każdy przenikliwy czytelnik czuje w tym miejscu religijną stronę samotności, co zapewne nie wymaga bliższych wyjaśnień. Tak więc nie samotność jest naszym problemem, ale jej wynaturzenie, jakim jest osamotnienie. Samotność w tym sensie staje się rzeczywiście ważnym zagadnieniem, problemem numer jeden. Nie można jej pominąć. Spotyka się ją wszędzie, w mieście i na wsi, przy krótkich i długich uliczkach, w domach jednorodzinnych i w wieżowcach. Wszędzie są ludzie - jedni bardziej, inni mniej - doprowadzeni do ostateczności, nie wiedzący, co dalej robić. Ponieważ nie mają "człowieka", istnieje niebezpieczeństwo, że - zgorzkniali - zaczną się chować, zamykać w sobie, zaszywać w swojej "ślimaczej skorupie" i wreszcie - rozczulać nad sobą. Wielu z nich przypomina wysuszoną i spękaną powierzchnię pustyni, która krzyczy o wodę. Tak więc nie należy się dziwić, że żaden temat we współczesnej literaturze nie bywa traktowany tak wyczerpująco i z taką pasją, jak temat samotności. Przypomnijmy tylko Zmarnowane życie George_a Orwella, Śmierć komiwojażera Arthura Millera, Pod drzwiami Wolfganga Borcherta, Czekając na Godota Samuela Becketta czy Stary człowiek i morze Ernesta Hemingwaya (Fragment z książki "Poszukaj Samotnego", wydawnictwo Benedyktynów, Tyniec). Przeżywanie samotnościDla wielu młodych ludzi samotność (brak chłopaka/dziewczyny) jest przerażająca. Nie chodzi nawet o obecność drugiego człowieka czy zaspokojenie emocjonalne, ale przede wszystkim o presję środowiska. Samotnej dziewczynie nie wypada pokazać się na dyskotece czy imprezie, gdyż naraża się na pytania w stylu: "Ty ciągle sama?". Ten koszmar zaczyna przeradzać się w obsesję i strach przed samotnym spędzeniem życia i bycie traktowaną, jako kobieta drugiej kategorii. Stąd też młoda dziewczyna rzuca się w ramiona pierwszego napotkanego chłopaka, który okaże odrobinę ciepła i gotowa jest na wszelkie poświęcenia, byle utrzymać go przy sobie Współczesne młode pokolenie nie umie przeżywać tego rodzaju doświadczenia i nie dostrzega w nim Bożego powołania ani tym bardziej innego sposobu realizacji siebie. więcej ...(Jerzy Szyran OFMConv www.mateusz.pl) Dobra i zła samotnośćSamotność staje się dzisiaj coraz bardziej i potrzebą, i zagrożeniem... Przez samotność rozumie się bowiem najczęściej "samotność złą", czyli pozostawanie w bolesnym stanie pozostawienia samemu sobie. Na określenie tego stanu używa się czasem terminu: "osamotnienie", chociaż zdaje ię, że osamotnienie jest tylko odmianą "złej samotności". Jeśli bowiem określić osamotnienie jako cierpienie z powodu braku osób bliskich, to "samotność zła", czyli - jak napisałem - pozostawanie w bolesnym stanie pozostawienia samemu sobie, jest czymś więcej. W głębi swojego jestestwa człowiek przeżywa jednak jeszcze inną samotność. Choć P. Tillich nazywa ją odosobnieniem (solitude) , wolałbym mówić o samotności istotowej, która jest fundamentem wszelkiej "dobrej", twórczej samotności. Najprościej rzecz ujmując, samotność istotowa wyraża się w naszym typowo ludzkim przeżywaniu, uświadamianiu sobie i kształtowaniu relacji: "ja sam - inny" (Bóg, świat, anioł, szatan, człowiek, społeczeństwo, zwierzęta, rośliny, rzeczy). W ten sposób ujawniamy się samym sobie w odrębności własnej istoty. To "ja sam" w wewnętrznej samotności swojego istnienia staję się sobą; przeżywam szczęście, miłość, chorobę, umieranie - stany, których nikt za mnie nie przeżyje, choć może mi w nich towarzyszyć czy nawet je wywoływać; jestem odpowiedzialny za coś, za co nikt inny nie jest odpowiedzialny; podejmuję decyzje, których nikt za mnie nie podejmie; czynię rozrachunek z własnym sumieniem, którego to rozrachunku nikt za mnie nie uczyni; "jestem u siebie" lub "wracam do siebie". Jestem samotny w swoim byciu, tworzeniu, odpowiedzialności, winie, cierpieniu, umieraniu... więcej ...(ks. Henryk Seweryniak www.mateusz.pl) |