Rekolekcje

Adwent 2010

Rekolekcje adwentowe 2010 roku – dla małżeństw w kryzysie, małżeństw niesakramentalnych, osób samotnych oraz cierpiących na różnego rodzaju uzależnienia, prowadził ks. Bogusław Szpakowski, pallotyn

Rozważanie paschalne I - Między lękiem a zaufaniem . A co po śmierci?

Inspiracją do rozważań paschalnych stała się dla mnie pielgrzymka do Ziemi świętej. Miałem okazję przeżywać Wielki Tydzień w Jerozolimie. Podczas drogi krzyżowej w Wielki Piątek towarzyszyły mi słowa z Ewangelii św. Łukasza: „Czy jednak Syn Człowieczy zastanie wiarę na ziemi, gdy przyjdzie?” (18,8). Kołysałem te słowa w swoim sercu przemierzając zatłoczone uliczki starej Jerozolimy, pełnej handlowego gwaru. Zastanawiałem się, czy ci ludzie są świadomi i wierzą, że zostali zbawieni? Co pozostało w pamięci współczesnego pokolenia ze zbawczej męki i śmierci Jezusa Chrystusa? A może dla niektórych ta śmierć wydaje się niepotrzebna i daremna? Jeśli nie spotkamy się z Ukrzyżowanym i Zmartwychwstałym Chrystusem nasze życie pozostanie w ciemności duchowej, nie znajdziemy odpowiedzi na fundamentalne pytanie o naszą ostateczną przyszłość. A wtedy trzeba się zgodzić z pesymistycznym stwierdzeniem, że absurdem jest nasze narodzenie i nasza śmierć. Życie ludzkie staje się „nieużyteczną pasją”. Przyjęcie takiego p rzekonania krzyżuje w nas samych nadzieję, niweczy sens życia i niszczy radość istnienia.
Życie człowieka bez Boga jest życiem w chronicznym smutku, bez nadziei. „Być może wiele osób odrzuca dziś wiarę – pisze Benedykt XVI – gdyż życie wieczne nie wydaje się im rzeczą pożądaną. Nie chcą życia wiecznego, lecz obecnego, a wiara w życie wieczne wydaje się im w tym przeszkodą. Kontynuować życie na wieczność, jawi się bardziej jako wyrok niż dar. Oczywiście chciałoby się odsunąć śmierć jak najdalej. Ale żyć zawsze, bez końca – to w sumie może być tylko nudne i ostatecznie nie do zniesienia” (Spe salvi, 10). Spotkanie z Ukrzyżowanym i Zmartwychwstałym Chrystusem dokonuje w nas wewnętrznej przemiany. Zmienia się nasz sposób myślenia, przeżywania i wartościowania. Każdego roku w liturgicznej przestrzeni wstępujemy coraz głębiej w tajemnicę śmierci i zmartwychwstania Chrystusa, a także w tajemnicę naszej śmierci i naszej ostatecznej przyszłości. Dlatego warto poświęcić swój cenny czas, na rozważania, aby ożywić i wzmocnić w sobie nadzieję, która leczy naszą duszę.

Czego oczekuje od nas Pan?

Uczniowie Jana pytali Jezusa: Czy Ty jesteś Tym, który ma przyjść, czy też innego mamy oczekiwać? On odpowiedział: oznajmijcie Janowi, że umarli zmartwychwstają. A błogosławiony (szczęśliwy) jest ten, kto we Mnie nie zwątpi (Por Mt, 2–11). Słowa Pana wyraźnie wskazują na wiarę, która stanowi fundament ludzkiego szczęścia. Po swoim zmartwychwstaniu raz jeszcze wypowiada to błogosławieństwo wiary w słowach: „Błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli” (J 20,29). Jezus unaocznił swoją moc, gdy wskrzesił Łazarza. Zanim dokonał cudu wskrzeszenia Łazarza wyraził swoje oczekiwanie wobec Marty. Jakie oczekiwania miał Jezus wobec tej kobiety i ma wobec nas?

On oczekuje od nas zaufania!

Marta zaufała Jezusowi i nie doznała zawodu. Wiara chrześcijańska jest żywą relacją z Jezusem, Synem Boga. Opiera się na naszej zdolności do zaufania. W każdym z nas ukryte jest ziarno ufności. Dzięki niemu ufamy ludziom, życiu, przyjaznemu uniwersum, Bogu, którego istnienie przeczuwamy. Pomimo, różnych przykrych doświadczeń rozczarowania i zawodu, zwłaszcza w relacjach międzyludzkich, zaufanie może w nas wzrastać. Jest ono nieodzowne w budowaniu osobowej relacji z Jezusem Chrystusem

Rozwój zaufania nie oznacza wyparcia lęku

Lęk jest wpisany w ludzką kondycję. To lęk egzystencjalny. Przypomina nam o naszej kruchości biologicznej, psychicznej i duchowej. „Jesteś, ale może ciebie nie być” szepcze nam lęk, nasz stary dobry przyjaciel. Nasze życie zostało nam podarowane. Ma ono swój początek i kres. Nasze życie na ziemi ograniczone jest przez śmierć.

Śmierć jest prawdą absolutną

Nie mamy doświadczenia śmierci wprost, z „pierwszej ręki”. Doświadczamy śmierci pośrednio, uczestnicząc w śmierci innych. Często żyjemy w złudzeniu, że ona nas nie dosięgnie. Młodzi motocykliści próbują sprawdzić, gdzie jest granica między życiem a śmiercią. Niestety często tę próbę wygrywa śmierć.

Lęk przed śmiercią

– zamieszkuje dom naszego człowieczeństwa. Jest niezbywalną rzeczywistością naszego bytu i naszej świadomości. Lęku przed śmiercią doświadczył również Jezus. W ogrójcu nasz Pan cierpiał w samotności, krwią się pocił, a jego wiernym towarzyszem był lęk. Na krzyżu krzyczał doznając opuszczenia i najgłębszej próby zaufania Ojcu. Jeśli syn Boży i syn człowieczy doświadczał lęku, to czemu nam miałby być lęk zaoszczędzony? Ból, zmaganie się z chorobą, całkowite zdanie na pomoc najbliższych, budzi w nas przerażenie.

Śmierć trzeba zaakceptować

Ona należy do życia. Ze śmiercią trzeba się oswoić. Nie powinniśmy wzmacniać obecnego w nas naturalnego lęku przed śmiercią. Jeśli wzmocnimy lęk przed śmiercią stanie się on w nas wrogiem. Kto przesadnie boi się śmierci, ten boi się życia. Śmierć może stać się obsesją. Wtedy człowiek boi się wszystkiego, także własnego cienia. Tysiąc razy umiera żyjąc. Wszędzie widzi zagrożenie. Inni jawią się mu jako wrogowie, którzy czyhają na jego życie lub jako sędziowie, którzy osądzają i odrzucają, zadając mu śmierć społeczną. Wyobraźnia kierowana przez lęk jest bardzo produktywna w tworzeniu niepokojów bytowych, społecznych, moralnych i religijnych. Może ona przybierać wymiary katastrofalne. W różnych okresach swojego życia człowiek może odczuwać nasilone doznanie lęku. Zwłaszcza, gdy czuje się wyizolowany, bezradny i osamotniony. Ma poczucie, że jest niekochany, unieważniony, porzucony, bezwartościowy. Czasem traci pracę, atrakcyjność, zdrowie, różne możliwości życiowe. Nawet w sieci relacji rodzinnej, czuje się niepotrzebny, a nawet obco. Takie stany nieświadomie przeżywają dzieci, świadomie przeżywa młodzież, dorośli, ludzie w jesieni życia. Zdarza się, że trud zagrożonego istnienia jest dla kogoś tak bardzo nie do zniesienia, że podejmuje próbę samobójczą. To krzyk, by ktoś go zauważył i docenił. Depresja stała się dziś chorobą cywilizacyjną. Tam, gdzie brakuje obecności bliskich, kochających osób zagnieżdża się lęk.