Świadectwa

Źródło siły

Piąty Świat - to my, wolontariusze.

Chcemy pomóc. Dlaczego? Bo wielu z nas cierpi na bez-miłość, przeżyte upokorzenie, molestowanie psychiczne, ból. I wtedy ktoś podał nam rękę. Stanął obok, uśmiechnął się, powiedział: Nie jesteś sam, rozumiem twój żal, jestem z tobą.

O swojej przeszłości powiem krótko. Pan, który "kocha inaczej" chciał poprawić swój image. Nie wiedziałam o tym, nie miałam doświadczenia, rozeznania. Chciałam mieć dziecko, dom. W pierwszych tygodniach ciąży pojawiła się różyczka i bezwzględne wskazanie do aborcji. Mówiłam wtedy: Boże, jeżeli jesteś, uczyń cud. Uczynił.

Dziś Robert jest 40-letnim mężczyzną, zdrowym, przystojnym. Ma dom, dwa własnościowe mieszkania, zabudowaną działkę, dobry samochód. Nie pracuje, jest na utrzymaniu żony i ojca. Może jakieś zobowiązania nie-ojcowskie wobec syna? Wcześniej były długie lata strasznej traumy. Wszystko, co kobiece było wstrętne, nawet kosmetyki nie mogły stać w łazience. Wszystko, co powiedziała mama było złe i głupie.

Kiedy dwa lata temu decyzją skorumpowanego sądu ojciec i syn wyrzucili mnie do mieszkania socjalnego, już z trudem poruszałam się o kulach. Niesteroidowe leki przeciwzapalne niszczą narządy wewnętrzne. Środki antydepresyjne nie leczą splinu. Czy jestem silna psychicznie jak koń? _ tak określiła sąsiadka znająca moje życie. Nie, tylko przez wiele lat chodziłam do niewielkiego, ale jakże pięknego kościoła przy Skaryszewskiej, gdzie Księża Pallotyni modlitwą, dobrocią, serdecznością pomagają zapomnieć o okrucieństwach życia.

Od wielu lat w każdą niedzielę o godzinie 20.00 księża pallotyni mówią prosto o miłości Boga i ludzi, wzajemnych relacjach, uczą jak godnie żyć, radzić sobie z różnymi problemami. Jak nauczyciele dzieciom zadają duchowe zadania do domu. W Centrum Pomocy Duchowej przygarniają wszystkich pogubionych, samotnych, uzależnionych i zrozpaczonych. Pomagają kierują do psychologa czy psychiatry w swoim CPD.

Ostatnia sobota miesiąca, godz. 18.30. Byłyśmy z Dorotą z Ruchu Piąty Świat na Mszy św. w intencji zdrowia dyszy, ciała i psychiki.

Siedzący obok młody mężczyzna łudząco przypominał mojego syna, któremu, proszę Cię, Panie, wlej w serce miłość i daj opamiętanie. Potem była kawa i ciastka w ogródku kawiarnianym, serdeczna rozmowa, a w dali soczysta zieleń Parku Skaryszewskiego.

Jeżeli dobry Bóg pozwoli, że będę mogła poddać się operacji stawów, do końca swoich czynnych dni będę jeździła do hospicjum, by trwać tam przy opuszczonych w ich ostatnich dniach. Dziś pomagam w lekcjach 14-letniemu sąsiadowi.

Trzeba przekazać innym dobro, które się otrzymało.

Kinga