Świadectwa

Wiktoria

Pracuję w szpitalu położniczym, w którym każdego dnia przychodzi na świat wiele dzieci. Większość z nich od chwili narodzin pozostaje przy swoich mamach, by w bliskości uczyć się życia w nowym świecie, by zaspokajać swoje potrzeby, by brać i dawać miłość.

Był początek grudnia 2007 roku. Nad ranem urodziła się Wiktoria. Śliczna drobna dziewczynka. Gdy zobaczyłam ją w oddziale, leżała w łóżeczku podłączona do kardiomonitora. Podejrzewano u niej zapalenie mięśnia sercowego. Była sama, więc spytałam, gdzie jest jej mama. W odpowiedzi usłyszałam, że mama postanowiła ją zostawić. Takich dzieci w szpitalu rodzi się kilkoro w roku. Bezpośrednio ze szpitala trafiają do placówki opiekuńczej, a jeśli matka zrzeknie się praw do dziecka, to po uregulowaniu sytuacji prawnej mają szansę trafić do rodziny adopcyjnej.

Mama Wiktorii jest cudzoziemką. Postanowiła ją urodzić i zostawić w nadziei, że dziewczynka znajdzie prawdziwy dom i kochających rodziców. Po szeregu badań diagnoza lekarska się potwierdziła. Podjęto leczenie. Każdego dnia miałam możliwość obserwować jak dziewczynka dzielnie walczy z chorobą, nabiera sił i coraz mniej męczy się przy jedzeniu. Gdy jej stan się poprawił z radością wyręczałam koleżanki w karmieniu i pielęgnacji. Chciałam w ten sposób wynagrodzić jej emocjonalne braki, dać bliskość i miłość.

Przed świętami zorganizowano w szpitalu Wigilię. Zaproponowałam, że może weźmiemy na to spotkanie Wiktorię. Gdy otrzymałam zgodę, ubrałam ją odświętnie i razem z panią oddziałową zabrałyśmy Wiktorię ze sobą. Nie była jedynym dzieckiem na tym spotkaniu, ale była szczególnym dzieckiem. Ksiądz kapelan, gdy dowiedział się o historii dziewczynki, zaproponował wspólną modlitwę w jej intencji. Patrząc na nią zastanawiałam się, czy znajdzie w życiu ciepło i miłość, dom...

Za dwa dni Wiktoria została wypisana ze szpitala i przekazana do placówki opiekuńczej. Tego dnia była spokojna, ale gdy ubierałyśmy ją do wyjazdu bardzo płakała. Jej płacz ściskał za serce... tak niedawno przyszła na świat, a już doświadcza samotności. Wiem, że w miejscu, do którego trafi znajdzie fachową opiekę, wiele dobrych serc i miłość, ale to i tak będzie mało, wciąż za mało...

Często myślę o Wiktorii. Modlę się za nią i oddaję w ramiona Niebieskiej Matki. Ufam i wierzę, że dobro zwycięży w jej życiu, że znajdzie ciepło, miłość, dom, w którym bezpiecznie będzie wzrastać.