Świadectwa

Moje próby pomocy

Odkąd sięgnę pamięcią starałam się pomagać w różny sposób osobom chorym, cierpiącym, zagubionym itd. Ponieważ sama mam dużo przykrych doświadczeń rozumiem osoby potrzebujące pomocy. Czasami wystarczy mały gest, a czasami trzeba dużej pracy, żeby osiągnąć choć trochę poprawy. Udaje mi się zdobywać zaufanie osoby potrzebującej, bez względu na jej wiek - od 16 do ... lat. Zgłaszają się same do mnie, nawet czasami nie wiem jak znajdują kontakt. Ponieważ nie wypytuję i na "siłę" nie wyciągam informacji, uzyskuję ich zawsze dość dużo, żeby wiedzieć, w jaki sposób poprowadzić rozmowę. Piszę to, aby pokazać, w jaki sposób podchodzę do osób potrzebujących pomocy.

Ostatnio "pracowałam" z trzema małżeństwami, u których wystąpił duży kryzys. Udało się jak na razie załagodzić sytuację i wszystko wróciło na dobrą drogę. Nadal spotykam się z tymi osobami, same chętnie przychodzą na rozmowy. Pomagam na bieżąco osobom, które w wyniku utraty wiary w siebie, popadły w depresje i nie chcą się leczyć u specjalistów. Moje rozmowy im pomagają, ale jest to bardzo mozolna i długotrwała praca.

Mam grupę osób, z którymi staram się spotykać w każdym miesiącu. Spotkanie zaczynam od przeczytania kilku wierszy ks. Jana Pałygi, potem rozmawiamy o naszym życiu, o możliwościach pomocy innym, o Jezusie Chrystusie, jako wzorze do naśladowania itp.

Niedawno zmobilizowałam cztery osoby do pracy na rzecz potrzebujących. Już zaczynają rozglądać się w swoich środowiskach. Są to początki, więc efektów nie ma. Nie wiem na ile starczy im czasu i cierpliwości.

Próbowałam nawiązać kontakt z księżmi z mojej parafii. Na razie bez rezultatu. Może to okres kolęd nie pozwolił im na rozważenie mojej propozycji. Odczekam i spróbuję ponownie.

Alicja z Poznania