Świadectwa

Spotkanie na poczcie.

Późne popołudnie. Tłok. Wchodzi dwóch mężczyzn. W przybrudzonych ubraniach. Nieogoleni. Zaczerwienione twarze. Lekko podpici. Jeden z nich trzyma w dłoni zwitek banknotów. Jakby chciał zaznaczyć, że ma tu coś do załatwienia. Rozglądają się bezradnie. Szepcą coś między sobą. Wzięli druk przelewu. Oglądają go.

Ludzie odwracają od nich wzrok. Unikam mężczyzn "na gazie". Ale to ich zagubienie... Pytam czy mogę w czymś pomóc. W ich oczach zaskoczenie. Wahanie. W końcu usłyszałam, że "ten z banknotami" chce wysłać pieniądze. To nie jest dobry druk. Trzeba wziąć inny. Przynoszą.. Ale nie potrafią wypełnić. Ręce drżą.. Kolejny druk zepsuty. Pomagam. Szybko zapełniają się rubryki. w międzyczasie słucham opowieści, że w domu żona, że syn, że daleko. On tu żeby zarobić. Drugi patrzy jak wypełniam druk i pada pytanie - " Pani to ma pewnie wykształcenie?" Mam - odpowiadam. Ja nie mam. Patrzy na mnie smutno i wreszcie słyszę - "Bo człowiek, to jest taka małpa, proszę pani. Taka małpa." Pomyślałam - Nie jesteś małpą. Nie jesteś. Masz w sobie godność. Jesteś kochany przez Boga.. Pożegnaliśmy się. Wyszłam z poczty. Powraca dręcząca myśl. Nie powiedziałam. Nie powiedziałam, że jest dzieckiem Boga.. Nie miałam odwagi.. Chciałabym ich spotkać raz jeszcze. Powiedzieć co wtedy myślałam. Przyglądam się ludziom ciągnącym dziwne wózki i pojazdy może kiedyś.. Modlę się o to, by spotkali kogoś, kto im to powie i żeby uwierzyli.

E.B-T