Świadectwa

Narodziny

Gwałtowne pogorszenie stanu mojej córki.. Jest w ciąży. Nosi w sobie dwie dziewuszki. Stan jej zdrowia zagraża zdrowiu dzieci.. Konieczne cesarskie cięcie. I to szybko. Czekamy na miejsce. Wreszcie zabierają ją na salę operacyjną. Zabieramy rzeczy. Przenosimy na oddział dla noworodków na salę pooperacyjną. Szybciutko układam niezbędne rzeczy. Żeby mogła sięgnąć. Po "cesarce" przez sześć godzin nie można podnieść głowy. Chcę wyjść jak najprędzej, żeby być blisko córki. Pod oknem leży młoda kobieta. Już po.... Zauważam, że drżą jej ramiona. Spoglądam uważniej. Ona płacze. Podchodzę. Podałam chusteczkę. Wytarłam zapłakaną buzię. Pytam czy mogę jakoś pomóc. Prosi o ręcznik. Odszukałam w jej torbie. Podałam. Usiadłam obok. Delikatnie pogłaskałam po ramieniu. Przestała tłumić płacz.. Pytam - czemu płacze.

Opowiedziała mi swoją historię. Bardzo smutną historię. Są młodym małżeństwem.. Dwa lata po ślubie. Nigdy nie stosowali żadnych środków antykoncepcyjnych.. Budują dom.. Chcieli mieć dziecko. Dopiero robiąc drugie USG, po 3 miesiącach, dowiedziała się, że dziecko jest głęboko upośledzone. Ma rozszczepienie kręgosłupa i wodogłowie. I jeszcze jakieś inne schorzenia.. Chciała usunąć ciążę. Ale nikt nie chciał zrobić zabiegu.. Za późno. Nosiła w sobie dziecko, którego nie chciała.. Nie chce tego dziecka.. Postanowili zrzec się praw rodzicielskich.

Prosiła, żeby poród był w całkowitym znieczuleniu.. Żeby nie słyszeć płaczu dziecka.. Lekarze się nie zgodzili. Słyszała jego płacz.. Pytała dlaczego. Powiedziałam, że nie wiem dlaczego. Że najlepsze co mogło się wydarzyć, to że nie usunęła ciąży. Że jedyne, co można zrobić to kochać to maleństwo. Żeby swój ból wypłakała przed Bogiem. Że on się nie obrazi.. Powiedziałam, że będę się modlić za nią i dziecko. Mają sześć tygodni na podjęcie decyzji.. Mówiłam. Co mi serce dyktowało. Ale może wobec tak wielkiego bólu nic nie powinnam mówić. Może należało milczeć? Tak gorąco prosiłam Boga o to, by moja córka urodziła dobre, zdrowe i piękne dziewczynki.

Pamiętam o niej i o jej dziecku. Modlitwą obejmuję kobiety, dla których macierzyństwo jest tak bolesną próbą i dzieci, których matki nie potrafią kochać. Kiedyś, gdy tuliłam do siebie płaczącą z bólu wnuczkę, pomyślałam, jak bardzo musi boleć płacz w pozbawioną miłości ciemność. Żałuję, że nie zapytałam jej o imię. Że pozostała dla mnie bezimienna. I często myślę dlaczego nie było przy niej męża. Dlaczego w tych strasznych chwilach nie było przy niej nikogo bliskiego. Jakże ona musiała się czuć samotna.

E.B-T.