Świadectwa

Moja pasja

Mam na imię Darek i należę do ruchu „Piąty Świat” przy domu Księży Pallotynów, a konkretniej w Centrum Pomocy Duchowej. Jesteśmy grupą wolontariuszy, którzy stawiają sobie za cel pomagać ludziom w ich cierpieniu, doświadczenia samotności, odrzucenia, niezrozumienia czy niekochania. Sam pracuję wśród osób, które gro swojego życia oddali pasji nauki, rozwoju myśli twórczej, kultywowaniu zamiłowania do książek, dumnych z przynależności do szkół ze znacznym wkładem w postęp matematyki. A przecież pasja nie musi się ograniczać czy też zamykać na przedmiotach, wiedzy czy też technologiach. Może, a nawet powinna, jeśli jestem i uważam się za chrześcijanina przekuwać się na pasję troski o drugiego człowieka w jego nierzadko bólu czy bezradności w niemożności odnalezienia się w zbyt szybko zmieniających się realiach życia.
Często zadaję sobie pytanie: jak mam zmieniać siebie, aby wyjść naprzeciw drugiemu w potrzebie?
Odpowiedź z pozoru prosta, nastręcza jednak problem własnej niemocy. Uświadamiam sobie, że sam z siebie nic nie mogę, a tylko wówczas, gdy jest przy mnie Chrystus, stanę się zdolny do wyzbywania się koncentracji na sobie i zamykania się na bycie dobrym. Być dobrym to nie tylko nie czynić zła, to pomnażanie dobra.
Zgodnie z tym, co stwierdza w swoim Dzienniczku Siostra Maria Faustyna Kowalska:
,,Sam mi każesz ćwiczyć się w trzech stopniach miłosierdzia – pierwsze – uczynek miłosierny, jakiegokolwiek on będzie rodzaju; drugie – słowo miłosierne, jeżeli nie będę mogła czynem, to słowem; trzecim jest modlitwa. Jeżeli nie będę mogła okazać czynem ani słowem miłosierdzia, to zawsze mogę modlitwą. Modlitwę rozciągam nawet tam, gdzie nie mogę dotrzeć fizycznie”. W tym kontekście prawdziwe są słowa, że wiara bez uczynków jest martwa. Jak modlitwa to i czyn.
Mottem, które mi przyświeca ze stron Nowego Testamentu jest ,,Przypowieść o Dobrym Samarytaninie” z Ewangelii św. Łukasza (10; 30–37). Aby być jak on, do czego czuje się wezwany, a nie jak kapłan czy Lewita mijający obojętnie leżącego człowieka (przeze mnie rozumianego jako cierpiącego w potrzebie) muszę uwrażliwiać się każdego dnia. Ale nie odbędzie się to przez oglądanie telewizji czy przeglądanie stron internetowych, by wiedzieć, aby się wiedziało, czy czytanie gazet poszukujących sensacji. Pragnę zacząć widzieć dotąd niedostrzegane przeze mnie potrzeby innych, a nawet ich szukać stawiając się w pozycji dawcy, a nie biorcy jak dotychczas, bo to dawanie uszczęśliwia i jest źródłem prawdziwego życia.

Dariusz