Świadectwa

Człowieczy los

Pewnego wieczoru stałam na przystanku. Zauważyłam skulonego z zimna człowieka kryjącego się pod kioskiem. Po chwili podszedł i zapytał o możliwość dojazdu do Dworca Centralnego. ,,Chce jechać do Lublina. Nie znam miasta i gdzieś się pogubiłem” – powiedział. Zauważyłam, że nie jest trzeźwy. Wskazałam autobus, na który także czekałam. Wsiadł, a ja za nim, ale z powodu jego zataczania się, i niezbyt eleganckiego ubioru, odeszłam dalej obserwując go. Oglądał się za mną, ale nie podchodził.

Za chwilę ponownie kogoś zapytał o dworzec i został prawidłowo poinformowany. Niestety, wysiadł za wcześnie. Pasażerowie dawali mu znak, że jeszcze nie, ale nie zdążyli go zatrzymać. Wysiadł. Autobus odjechał. On pozostał znów na przystanku. Przy Centralnym jak zwykle wysiadłam, no i zrobiło mi się żal tego nieznajomego człowieka, któremu przecież mogłam pomóc i podprowadzić go na peron, by mógł odjechać do Lublina. Tego nie zrobiłam.

Czekałam na przystanku z nadzieją, że może wsiadł do kolejnego autobusu... no i teraz, gdy go zobaczę, to na pewno zaprowadzę na peron. Niestety, nie nadchodził... A może ktoś go podwiózł autem, może taxi? – mówiłam sama do siebie. Po 20 minutach poszłam na ten peron, na który miał wjechać pociąg do Lublina. Czekały dwie kobiety na peronie. Poza nimi nie było nikogo. Mogłam więc obserwować, czy ten nieznajomy człowiek będzie szedł na peron. Czekałam pół godziny chodząc wzdłuż peronu z wytrzeszczonymi oczami.

No, gdzie on jest, za parę minut odjedzie pociąg do Lublina. Nie przyszedł. Jest 20.38. Pociąg odjechał...

Robiłam sobie wyrzuty . Mogłam pomóc człowiekowi i nie pomogłam?

*

Nie trzeba było długo czekać. Za kilka dni znów jestem przed Dworcem Centralnym. Tym razem podchodzi dwóch panów dosłownie na ulicy między przystankami. Pytają o dworzec, z którego mogliby odjechać do Żyrardowa. ,,Jest wieczór, w głowach nam się pomieszało. Jedni mówią, że z WKD, inni, że z Centralnego lub gdzieś jeszcze z innego dworca. Chodzimy już dwie godziny i nie wiemy gdzie”.

W tej chwili bez zastanowienia zaprowadziłam owych panów na Dworzec Śródmieście, skąd odjeżdżają pociągi do Żyrardowa. Nadmienię tylko, że oni także byli nietrzeźwi i przez cały czas mówili, że ja ich oszukuje. Czekałam z nimi na pociąg, który za kilka minut miał wjechać na peron, dając im ostrą reprymendę za nadużywanie alkoholu. Wsiedli do pociągu, ale nawet wtedy, gdy stali na jego korytarzu, nie dowierzali, że ich prawidłowo pokierowałam.

Ot, jaki może być człowieczy los....

s.Remigia